Drugie seminarium w Kyudo Project (wspólnym przedsięwzięciu poznańskiego Tengukai i wiedeńskiego Seishin, a dofinansowanym ze środków Erazmus), zorganizowane przez Kyudo-Verein Seishin prowadzili: Diethard Leopold – kyoshi rokudan, Lilo Reinhardt – renshi rokudan, Sven Zimmermann – renshi rokudan.
Pierwszego dnia na otwarcie seminarium nasi nauczyciele wykonali ceremonię yawatashi. Było to hitotsu mato rissha sharei – strzelanie do jednego celu, w formie rissha (stojącej). Drugiego natomiast – hitotsu mato sharei (w formie mieszanej zasha i rissha).
Trzeci dzień otworzył pokaz mochi mato za-sharei w wykonaniu uczestników posiadających stopień yondan.
Trzydniowe spotkanie było nastawione głównie na pracę indywidualną, z hasłem przewodnim: „Odpuść dłonie, powróć do kości!” (Away from the hands, back to the bones!) czyli nobiai – hanare w soczewce.
Temat do którego można wracać nieustannie, dlatego zamieszczam link do kopalni informacji ze strony Ayame.
Na seminarium nie powiedziano właściwie nic, czego do tej pory nie słyszeliście. Mimo to dla mnie osobiście było to jedno z najlepszych spotkań wokół kyudo jakiego doświadczyłem. Być może wpływ na świetną atmosferę wśród uczestników miało wzmożone w tym czasie promieniowanie słoneczne, związane z silną erupcją plazmy na powierzchni gwiazdy naszego układu.
Podczas praktyki Kyudo nieustannie stykamy się (szczególnie podczas seminariów) z uwagami i korektami dotyczącymi techniki strzelania. Wiele z tych uwag przerasta nasze obecne doświadczenie i są dla nas po prostu niezrozumiałe. Co może znaczyć na przykład uwaga „otwórz klatę” albo „podziel ciało na dwie połowy, na prawą i lewą od centrum” lub „uruchom wewnętrzną sprężynę, która jest jak wiosenny rozkwit”?
Z drugiej strony niektóre informacje są przystające do naszego poziomu rozwoju, ale generalnie należy traktować je jako tymczasowe. Na przykład uwaga do początkującej osoby, aby pozostając w kai nieustannie próbowała ciągnąć łuk i pchać cięciwę jest dobra, jednak dla osoby o większych umiejętnościach jest ewidentnym nieporozumieniem jeśli chodzi na przykład o technikę nobiai.
Mówi się, że zdobywana w kyudo wiedza i doświadczenie zatacza koło, ale jednocześnie, każdorazowo przenosimy się na wyższy stopień wtajemniczenia. Można więc ten ruch porównać do ruchu po sprężynie. W rzucie płaskim z góry istotnie wciąż poruszamy się po okręgu, ale dokładając trzeci wymiar widać istotną zmianę poziomu, na którym znajduje się właściwy punkt naszego kyudo.
O sprężynie (spring) również było sporo – w końcu wiosna (spring) w pełni! 🙂
Aby w pełni wykorzystać potencjał nobiai należałoby prawidłowo kontrolować ciało, a przede wszystkim:
- utworzyć stabilne ashibumi
- utrzymywać i umacniać dozukuri, szczególnie od daisan „pompując” część energii pobieranej z oddechu do tanden (padła ilość 30%, ale możemy zacząć od powiedzmy 7%)
- swobodne, nienapięte dłonie (OBIE!) – sprawa niełatwa, ale do wypracowania
- układ lewej dłoni nie zmienia się od daisan
- układ prawego nadgarstka nie zmienia się od torikake
- siły i kierunki płynące z ramion jak narysował Diethard (zdjęcie poniżej)
- w kai powinniśmy czuć przyjemny spokój i nacisk u nasady kciuka lewej dłoni oraz nacisk zaczepu kciuka prawej
Tyle o pracy ciała, ponieważ w kai zaczyna się głównie praca mentalna. Nie jest możliwa bez ustabilizowania dłoni i ramion w gobu no tsune (formalnie dłonie/bardziej łokcie, ramiona, klatka piersiowa). Polega na przekierowaniu energii z ciała z ustabilizowanych ośmiu części hachibu no tsume (mune, tanden, tylne części kolan). Tsume znaczy pakować/wypełniać – wymienione miejsca powinny wypełniać się energią. Oczywiście wiele z nas ma jeszcze na tyle siły, aby tą energią bardziej napiąć łuk, ale nie jest to właściwa droga.
I tu właśnie pojawia się wiosenna anegdota o sprężynie, którą w całym procesie hassetsu ściskamy, aby na koniec dać ujście nagromadzonej energii, rozchodzącej się od centrum naszego ciała na prawo i lewo, podczas hanare. Ciekawą uwagę przekazał Sven Zimmermann, że również po hanare i zanshin ta energia powinna stale rosnąć, a nie opadać!
Oczywiście aby swobodne, energiczne i naturalne hanare mogło nastąpić, istotne jest również odpowiednie dopasowanie naszego sprzętu. Tutaj nieocenioną pomocą wykazał się Sven Zimmermann demonstrując bezpośrednio sposób dopasowania (w tym konkretnym przypadku pomniejszenia!!!) tsurumakura w rękawicy do właściwej średnicy nakajikake (owijki na cięciwie).
Średnica cięciwy względem wyżłobienia w rękawicy nie powinna być zbyt mała, bo może to prowadzić do stanu niemożności zwolnienia hanare i oddania strzału. Nie powinna być też zbyt duża, bo będzie, w sposób niekontrolowany, ześlizgiwać się z zagłębienia w rękawicy. Wzajemną relacje tych wielkości dobiera się głównie w oparciu o nasze doświadczenie, jednak ogólna zasada brzmi: cięciwa nie powinna chować się w tsurumakura ponad pełną średnicę oraz nie powinna wystawać z tsurumakura więcej niż połową swej średnicy.
Jak może zauważyliście opisałem trzy aspekty, które były szeroko omawiane podczas seminarium. Dotyczyły one pracy ciała, pracy mentalnej oraz właściwego wykorzystania sprzętu. Prowadzi to wprost do refleksji nad san mi ittai, czyli zespoleniu trzech części: ciała, ducha (kokoro), i łuku (sprzętu).
Możecie o tym poczytać również na naszej stronie.
Pod koniec trzydniowego spotkania Diethard Leopold przedstawił nam swoje pogłębione rozwinięcie jedności trzech części:
BODY (ciało) → BOW-LIKE BODY (ciało na podobieństwo łuku) → SPIRITUAL BODY (ciało uduchowione)
BOW (łuk) → SPIRITUAL BOW → (łuk duchowy) → BODILY BOW (łuk ucieleśniony)
SPIRIT (dusza) → INCARNATED SPIRIT (wcielony duch) → BOW-LIKE SPIRIT (dusza na podobieństwo łuku)
Relacja z pierwszej części, która obyła się w Poznaniu jest tutaj. Trzecia i ostatnia odsłona według planów – ponownie w Wiedniu.