Tydzień przed tegorocznymi świętami Wielkanocnymi – 22-24 marca – członkowie polskiej społeczności Honda-ryu zjechali się do Krakowa na trzy dni intensywnego treningu pod czujnym okiem senseia Jeffa Humm. Motywem przewodnim warsztatów był olbrzymi wpływ owej szkoły na rozwój kyudo współczesnego. Z tego powodu przyciągnęły one nie tylko osoby zrzeszone w Seikyukai, ale także kilka niemających wcześniej styczności z Hondą, a spragnionych nowych kyudowych doświadczeń. W tej grupie znalazło się dwoje członków Ayame – Maks i Klaudia.
Jak można się było spodziewać po ubiegłorocznej edycji, seminarium było angażujące, rozwijające i, przede wszystkim, wyjątkowo udane. Najlepiej świadczy o tym fakt, że zajęcia dwukrotnie zakończyły się sporo po ustalonej godzinie, a uczestnicy, może poza organizatorami pilnującymi, by kolacja pojawiła się punktualnie, nawet nie zorientowali się, kiedy upłynął cały ten czas. Choć pogoda była kapryśna – co w połączeniu z nieszczelnym dachem sprawiło, że „strzelanie w deszczu” przestało być tylko metaforą wytrwałości użytą w jednym z wykładów Jeffa – to podczas dłuższych przerw w treningu wiosna stawała na wysokości zadania. Ciepłe promienie słońca i intensywny zapach kwiatów kwitnących na drzewach w parku otaczającym budynek zachęciły wielu z nas do wyjścia na zewnątrz. Pojawił się nawet pomysł strzelania pod gołym niebem, który nie doszedł jednak do skutku.
Nasi przyjaciele z Suiren zadbali, by impreza przebiegała sprawnie i bezpiecznie, za co należą się im wielkie brawa. Na wyróżnienie zasługuje Glauco, którego własnoręcznie przygotowane praliny rozszerzyły zbiór miłych doświadczeń z warsztatów o dodatkowy wymiar – smakowy. Być może nad uczestnikami czuwał także duch zmarłej przedwcześnie Kasi „Bułki” Ożóg, upamiętnionej poprzez umieszczenie przy kamizie kamienia z należącym do Niej pinem z symbolem Seikyukai.
Piątkowe zajęcia były swego rodzaju rozgrzewką przed właściwym seminarium. Rei nie było, a Jeff, przekroczywszy próg liceum, od razu odesłał nas do strzelania. Sam obserwował nasze wysiłki i co kilka serii przywoływał nas do siebie, by udzielić zbiorczego komentarza na temat błędów i problemów, które dostrzegł. Prezentowany przez nas poziom wydawał się go jednak zadowalać.
Przyjezdni, którzy zdecydowali się na nocleg w szkole, mieli okazję zacząć drugi dzień warsztatów od asageiko. Część oficjalną natomiast otwierały pokazy wszystkich ceremonialnych form Hondy w wersji zasha, z komentarzem Jeffa zawierającym informacje o ich odpowiednikach w kyudo współczesnym. W przypadku kuriomae prezentowały się dwie trzyosobowe grupy jednocześnie, z których jedna wykonywała wywodzące się z tej formy, ANKF-owe hitotsu mato. Isharei, odpowiadające yawatashi, przedstawił sam Sensei.
Czas pozostały do lunchu spędziliśmy na słuchaniu wykładów Jeffa na temat techniki strzeleckiej – głównie w kontekście tenouchi, daisan oraz pracy prawej i lewej ręki podczas napinania łuku – a także ćwiczeniu kilku podstawowych elementów taihai. Dla nowicjuszy była to okazja do zapoznania się z podstawami Honda-ryu, dla doświadczonych członków Seikyukai – do powtórzenia informacji, o których zdarza się nam zapominać. Okazję do wprowadzenia ich w życie mieliśmy chwilę później w skróconej wersji kumitachi (podstawowej formy w Hondzie, stosowanej na egzaminach), wykonywanej przez trzy trzyosobowe grupy na raz.
Po przerwie obiadowej odbyła się sesja wolnego strzelania z indywidualnymi uwagami, w udzielaniu których asystowali Jeffowi Witek Rychłowski i kontuzjowana tego dnia Bożena Doszyń, a ostatnim puntem programu było kumitachi wykonywane w pięcioosobowych grupach. Wersji, której samo wspomnienie wywołuje dreszcze za sprawą konieczności siedzenia w kizie przez nieludzko długi czas, a w idealnej sytuacji także zachowania przy tym idealnego dozukuri.
Jeff, widząc nasze cierpienie, postanowił podzielić się trikiem na przetrwanie w tej sytuacji – podczas gdy ciałem znajdujemy się w shajo, umysłem możemy wyjść z dojo, iść na spacer, zrobić zakupy… Trzeba tylko pamiętać, by powrócić we właściwym momencie. Po przetestowaniu tej metody nasze zdania na temat jej skuteczności były jednak dość podzielone 🙂 .
23 marca obchodziliśmy także urodziny dwóch istotnych dla polskiej społeczności Honda-ryu postaci – wspomnianego wcześniej Witka oraz Johna Busha, “głowę” Seikyukai w Europie i Senseia w londyńskim White Rose Kyudojo. Jubilat obecny na seminarium otrzymał prezent od klubu Suiren, natomiast z nieobecnym Jeff zorganizował wideorozmowę, by wszyscy uczestnicy seminarium mogli go pozdrowić. Obydwu panom życzymy dwustu lat w dobrym zdrowiu, samych celnych strzałów i mnóstwo zapału do treningów!
Ostatni dzień warsztatów Jeff rozpoczął od solowego występu w stylu Bishu Chikurin oraz krótkiej mowy o historii i przyszłości Hondy. Po tym wprowadzeniu kontynuowaliśmy strzelanie i skrócony taihai, a w międzyczasie męska część grupy przeznaczyła chwilę na powtórzenie szczegółów obsługi kimona. Na koniec odbył się pokaz kumitachi w wykonaniu pięciorga uczestników, którzy zdaniem Jeffa najlepiej prezentowali się na seminarium. Jednym z nich, mimo rozpoczęcia swojej przygody z Hondą zaledwie dwa dni wcześniej, okazał się być Maks – wielkie gratulacje! Wystąpił na trzeciej pozycji. Pozostałymi „MVPs”, w kolejności od omae do ochi, byli: Kacper Floriański, Dominika Wawer, Monika Sysło oraz Amadeusz Ostaszewski. Obserwowaliśmy ich z ogromną przyjemnością.
Opuszczając dojo przy ulicy Akacjowej w niedzielne popołudnie, chyba każdy czuł przyjemne zmęczenie, zarówno fizyczne, jak i mentalne. Według Jeffa wszyscy zrobili widoczne postępy w ciągu tych trzech dni, każdy z nas wyniósł też z warsztatów wskazówki co do dalszej pracy. Mamy nadzieję, że uda nam się pochwalić ich efektami na następnym spotkaniu, na które czekamy z niecierpliwością!
Więcej zdjęć (dzięki Helen, Emi i Glauco) – oczywiście w ayamowych Galeriach!