Wiedzieć nie znaczy umieć

Wiedzieć nie znaczy umieć

Czasem jest to tylko zdolność dostrzegania, umiejętność obserwowania. Czasem przyjmuje postać aktywnego działania. Obszar tej zmiany jest szczególnie interesujący. Kiedy uczymy się przez obserwację od kogoś, kto jest bardziej doświadczony, ulegamy często iluzji. Wydaje się, że jeśli dobrze już wiemy jak daną czynność wykonać, to właściwie już umiemy. A wiedzieć i umieć to jednak nie to samo.
Jedną z zasad, których przestrzeganie prowadzi na wyższy poziom praktyki jest dbałość o niewykonywanie zbędnych ruchów. Kiedy obserwujemy kolejne sekwencje ruchu w wykonaniu mistrzów w każdej dyscyplinie, ujmuje nas pozornie pozbawiona wyraźnego wysiłku łatwość – lekkość, płynność i gracja. Niezależnie od tego czy obserwujemy mistrza sztuk walki, mistrza garncarstwa czy jeździectwa, czy też slalomu alpejskiego albo gry na instrumencie. Osiągnięcie tego efektu jest możliwe tylko poprzez świadomy, zdyscyplinowany trening. Chcąc zbliżyć się do ideału należy zadbać o to, by wyeliminować wszystkie niepotrzebne gesty, zapanować nad płynnością ruchów niezbędnych, zadbać jednocześnie o skuteczność, efektywność i ergonomię każdego ze świadomie podejmowanych działań.
Dzięki tej praktyce możemy doświadczenia z treningu przenosić do życia poza miejscem ćwiczeń.
Jedną z pomocnych podpowiedzi otrzymujemy właśnie w fazie zanshin. To przykład jednego spośród licznych pozornych paradoksów. „Duch, który zostaje” – w wolnym tłumaczeniu. Z jednej strony słyszymy, że należy zaangażować wszystkie dostępne zasoby energii, uwagi i siły, żeby w stosownym momencie uwolnić całą dostępną energię, ale w taki sposób, by odpowiednia jej ilość została nadal w naszej dyspozycji. Brzmi dość tajemniczo.
Ale kiedy dowiemy się, że każdy ruch, każdy gest ma swój „zanshin” sprawa staje się nieco bardziej czytelna. Okazuje się, że „zanshin” symbolizuje świadomą uwagę, dbałość, którą przywiązujemy do każdego ruchu.
Wraz z praktyką nabieramy pewności, pojawia się płynność i nie musimy już wyraźnie zatrzymywać ruchu by ocenić jego formę. Zaczynamy czuć. Wiedzieć wszystkimi zmysłami.
Kiedy przyjmowałem lekcje na ten temat, bardzo pomocna była uwaga jednego z doświadczonych instruktorów.

Każdy gest może być Twoim ostatnim. Dosłownie. Warto, żeby był zrobiony dobrze, doskonale.

To jest właśnie powód, przyczyna i esencja „zanshin”. Każdy krok wykonujemy tak uważnie i świadomie, jakby miał być ostatnim. Zaraz po nim na ułamek sekundy pojawia się refleksja: czy nadal… mogę zrobić kolejny? I mam tyle energii, by wykonać kolejny krok. To właśnie jest „zanshin”.

Dalsze ćwiczenie tego elementu wymaga praktyki.
Czyli determinacji, dyscypliny, czasu i refleksji właśnie.
Bo wiedzieć, to nie znaczy umieć…