Ponieważ nasze honbudojo nie ma pełnego dystansu, więc na codzień strzelamy do mato o średnicy 24 cm zawieszonego odpowiednio wysoko (w razie czego odpowiedni nomogram jest we wpisie na temat mato). Ale jakiś czas temu wyposażyliśmy się w komplet mniejszych mato. Mieliśmy je wypróbować na pełnym dystansie w Wiśniowej Górze, ale ponieważ pewnie nie za prędko będzie okazja, więc prapremiera była na dzisiejszym treningu.
Kto trafił w nasze normalne mato – przechodził na mniejsze. Odpowiednio 18 i 12 cm. Pierwszą dziurkę w najmniejszym bębenku zrobił Tomek wygrywając porcję słodyczy.
Przy okazji okazało się jak bardzo turniejowe emocje wpływają (niestety negatywnie) na naszą stabilność i celność. Oraz że (szczególnie!) w lekkim zamieszaniu należy ciągle pamiętać o bezpieczeństwie.