Liga zza kulis

Liga zza kulis

Ogólnopolska Liga Kyudo zaczyna nabierać coraz więcej ogłady. Z pewnością wpływają na to doświadczenia kolejnych lat, ale i stabilizacja “zarządzania” – od pewnego czasu w rękach ROLK-a czyli Rady OLK. Tegoroczna edycja, która właśnie zaczęła się w “naszej” Wiśniowej przyniosła na pozór niewielkie zmiany: będą tylko cztery turnieje, ale za to dłuższe. Zamiast pięciu rund na spotkanie – będzie ich osiem. Pierwsze opinie uczestników – bardzo pozytywne. Będzie prościej z logistyką (mniej wyjazdów) i więcej strzelania.

Nabieramy też wprawy w kwestiach organizacyjnych i logistycznych. A zatem dziś…

Kilka słów zza kulis

Ayamowi dojomasterzy Maks i Tomek ciągle eksperymentują, żeby wyposażenie było lepsze, prostsze w obsłudze i sprawiało jak najmniej problemów. W tym roku wymieniliśmy pianki na azuchi. Strzały do kinteki (czyli standardowego dystansu 28 m) mają spłaszczone yanone. To, co świetnie sprawuje się w “prawdziwym” ziemnym azuchi – w przypadku stosowanych powszechnie pianek PE działa jak dziurkacz 🙁 Każdy strzał wyrywa kilkumilimetrowy fragment pianki. A że strzelamy i trafiamy coraz więcej i lepiej – pianki szybciej ulegają destrukcji. Stosowanie twardszych materiałów nie rozwiązuje problemu. Dobrym wyjściem jest stosowanie pianek tak grubych, żeby strzały nie przechodziły na wylot. Tyle tylko, że za cena takich klocków jest bardzo duża… A z kolei wyciąganie z nich strzał wymaga czasem sporej siły (lub stosowania specjalnych przyrządów).

Zatem eksperymentujemy z oklejaniem pianki PE innymi materiałami. Za jakiś czas podzielimy się wrażeniami.

Kolejna przewaga ziemnego azuchi jest taka, że jest duża różnica w dźwięku pomiędzy strzałem, który trafił w mato, a chybionym. W przypadku stosowania pianek dźwięk uderzenia w nie jest na tyle głośny, że niewiele różni się od trafienia. No chyba, że okleimy mato czymś innym?

Na tegoroczną Ligę mato było oklejone specjalnie impregnowanym płótnem. I trzeba przyznać, że sprawiły się bardzo dobrze!

Mocowanie siatki i azuchi nasza ekipa ma przećwiczone. Zajmuje to zwykle kilkanaście minut. Zmiana pianek tylko troszkę wydłużyła czas.

W czasie gdy “pomocne ręce” przygotowywały tablice wyników, a sędziowie – swoją dokumentację…

…niektóre z drużyn już opracowywały i omawiały taktykę.

W tym roku do rozgrywek zgłosiło się sześć drużyn. Więc losowanie było widowiskowe i emocjonujące, ale dość krótkie.

Z punktualnością shinkansena rozpoczęliśmy główną część programu. Trzyosobowe drużyny strzelały w formie zasha po cztery strzały. Obowiązywał limit 7’30” na kolejkę. Zgodnie z regulaminem 30 sekund przed końcem limitu rozbrzmiewa ostrzegawczy sygnał. Jak zauważyła na zakończenie Helen, pełniąca tym razem rolę Sędziego Głównego, większość drużyn kończyła swoje rundy sporo przed ostrzegawczym dzwonkiem. Jednak zdarzyły się sytuacje jak z filmów sensacyjnych, gdy główny bohater ma przeciąć kabelek przy bombie i robi to w ostatniej sekundzie. Mogliśmy się przekonać, że żeby być ochi w drużynie, trzeba mieć żelazne nerwy.

Po pierwszej rundzie atmosfera się uspokoiła (bo zawsze są wątpliwości, czy sprzęt jest przygotowany jak należy, czy nerwy nie zawiodą itd.). Pojawiły się nawet pierwsze uśmiechy.

Chyba, że Selekcjoner miał jakieś zastrzeżenia 😉

Nie samym strzelaniem człowiek żyje (podobno). Druga część ayamowej ekipy pilnowała, żeby w kuluarach czekała gorąca kawa, herbata, zimne napoje i “coś na ząb”. Po czterech kolejkach nastąpiła przerwa na lunch. Tegorocznym novum było rozszerzenie oferty jedzeniowej o kuchnię tajską, co sądząc po proporcji zamówień, spotkało się z życzliwym przyjęciem.

Po przerwie – kolejne cztery rundy przebiegły gładko i sprawnie. Daje się zauważyć tu i ówdzie, że nowoczesna technologia wkracza do dojo. Na zdjęciu poniżej przenośny laserowy system naprowadzania strzał. Na razie jeszcze w fazie testów.

Po krótkiej weryfikacji można było ogłosić wyniki. Szczegółowe rozpracowanie całości zostawiamy Gengetsu, ale kilka wniosków “na szybko”:

  • zauważalnie niższa skuteczność po 5-tej rundzie. W “starym” formacie właśnie byłby koniec. Ciekawe, czy to tylko zmęczenie, czy też pozostałości w psychice.
  • ogólna średnia trafień ~41% pozostawia spory margines na progres. Tylko 4 osoby miały >50%.
  • niewielka liczba ostrzeżeń o hayake (i brak odebranych punktów). Ale… znaczna ilość przypadków kai o symbolicznej wręcz długości. Jest nad czym pracować.
  • kilka ładnych przykładów, że “dobre strzelanie to dobre trafianie”. I że celem kyudo nie jest robienie dziurek w mato.

Tradycyjnie już odbyło się też “obstawianie” własnych wyników przez drużyny. Drugie z rzędu zwycięstwo zespołu Tengukai, który trafił dokładnie tyle, ile zadeklarował, wymaga chyba bliższego przyjrzenia się tematowi 😉

MVP zostali: Monika Groblewska (Tametomo) i Tomek Kawełczyk (Ayame).

Na zakończenie jeszcze prezentacje wszystkich drużyn. Na przyszły rok musimy zadbać o jakąś profesjonalną ściankę i czerwony dywan 🙂

Bardzo dziękujemy wszystkim uczestnikom za przybycie, aktywny i bezpieczny udział, przyjacielską atmosferę i pomocną dłoń. Specjalne ukłony dla backstage-owej ekipy. Bez nich byłoby to co najmniej bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe. Przenieśli prawie 18 kg strzał 🙂 , ustawiali, pilnowali, doglądali i sprzątali, żeby zawodnicy mogli się skupić na celu.

Kolejna runda wg planów w kwietniu i po raz pierwszy w Turawie. Zatem – nie ma co oglądać się za siebie, tylko trzeba brać się za budowanie formy!

P.S. Pamiętacie opowieści o tym, że zawodnicy dopiero przy yatsugae orientowali się, że weszli do shajo bez strzał? Tym razem nic takiego nie miało miejsca. A na fakt, że można zapomnieć zabrać z domu cały kyudowy oufit – spuśćmy kurtynę milczenia 😀