Jeśli zajrzymy do naszej ulubionej “zielonej książki” to znajdziemy w kilku miejscach wzmiankę o maai, ale wszędzie poprzedzoną wyjaśnieniem, że chodzi o „harmony of timing”. Ten dopisek jest tylko w wersji angielskiej. W oryginale jest po prostu 間合い maai.
Wiemy, że sporo elementów i pojęć, których używamy w kyudo jest bardziej uniwersalnych i są znane praktykom innych japońskich sztuk walki. Jest tak np. z tenouchi, dozukuri, ikiai, rei czy zanshin. W przypadku maai częściej i głębiej mamy z nim do czynienia w sztukach „kontaktowych”, w których występuje fizyczny przeciwnik – np. kendo, aikido czy karate. Ale maai jest też w iaido czy kyudo.
Wystarczy zaledwie krótkie poszukiwanie, żeby stwierdzić, że japońskie maai ma dość złożone znaczenie czasoprzestrzenne. Obejmuje oczywiście fizyczną odległość (z uwzględnieniem wymiarów i zasięgu broni czy używanych w walce części ciała), ale również czas i kąt potrzebny na pokonanie dystansu, czy wreszcie rytm (melodię?) ruchów. Dość łatwo doszukać się w tym analogii do muzyki. Szczególnie gdy mamy do czynienia z całym tachi, które współdziała, tworząc złożone harmonie. Dobrze byłoby, gdyby poszczególne elementy pasowały do siebie (podobnie jak dźwięki z określonej skali muzycznej). Nieco więcej na ten temat możecie przeczytać w skróconej wersji pracy magisterskiej naszej koleżanki Moe Serizawa z Mozarteum w Salzburgu.
Jeśli będziecie mieli okazję obserwować sprawne wejście tachi do shajo spróbujcie zanucić sobie w tym czasie najprostszy, znany wszystkim kanon – prawda, że pasuje? ?
Wygląda na to, że japońskie maai trudno będzie przetłumaczyć wprost, jednym wyrazem. Potrzebny jest jakiś opis. W odniesieniu do czasu w miarę dobrze pasuje angielski timing, czyli synchronizacja, wyczucie czasu, wyczucie rytmu. Aczkolwiek jest na to również określenie hyōshi拍子, które bardziej pasuje do zastosowań muzycznych.
W zakresie odległości – chyba dystans, przestrzeń pomiędzy czymś/kimś, luka będą najlepiej oddawać sens. A jest jeszcze maai jako relacja (pomiędzy kimś/czymś)…
Na stronie 31 w Kyudo Manual opisano fundamentalne zasady rządzące prawidłowym stosowaniem podstawowych postaw i ruchów ciała (kihontai). Jedną z tych fundamentalnych zasad jest właśnie maai:
(7) Wszystkie ruchy zależą od timingu. Podczas ruchów musimy wybrać tempo, które nie jest ani zbyt wolne, ani zbyt szybkie, ani zbyt lekkie (nonszalanckie?), ani robiące zbytnie wrażenie, aby brak równowagi synchronizacji nie zaburzał ruchów. Podczas pokazu kyudo wspólnie z innymi osobami, konieczne jest zwrócenie szczególnej uwagi na swój timing, tak aby był on skoordynowany z timingiem innych.
Przy okazji – pozostałe wspomniane powyżej zasady (w skrócie) to: seikitai, dozukuri, mezukai, ikiai, użycie bioder (tanden), zanshin oraz trzymanie się podstaw. Praktycznie wszystkie możemy znaleźć również w innych sztukach walki!
W Manualu maai wymieniane jest jeszcze przy omawianiu roli kaizoe (asystenta, str. 93), przy opisie ceremonii grupowych (mato sharei, str.98 i 103) czy ważnej w tym zakresie roli omae (str. 104).
No właśnie – omae. Czyli „dyrygent” całego tachi.
(1) The first archer, who is standing in the front position (Omae), must guide all the other archers and therefore take care with the breathing and harmony of timing (Maai).
Dla przypomnienia – ustawianiem kolejności osób w tachi rządzą dość proste reguły. Na końcu (czyli jako ochi) jest osoba najbardziej doświadczona (ma na oku całą grupę). Drugi w kolejności rangi jest właśnie omae. Numery w środku są obstawiane przez mniej zaawansowanych strzelców.
Rolą omae jest nie tylko wprowadzenie całej grupy na właściwe miejsca, ale również nadanie (i utrzymywanie!) właściwego rytmu jej działania. Według potocznie przekazywanych wytycznych tachi powinno działać w tempie 68-72 BPM (beat per minute), co odpowiada 17-18 oddechom na minutę. Dotyczy to tzw. modern kyudo. W Honda-ryu zalecane tempo to 78-82 BPM. Nie każdy jest perkusistą lub ma wrodzone poczucie rytmu. Więc warto oswajać się z właściwym tempem w każdej możliwej sytuacji (np. idąc ulicą). Można do tego celu użyć metronomu. Są specjalne dla zawodowców, które można włożyć do ucha jak małą słuchawkę lub takie, które można jako opaskę założyć na nadgarstek czy udo (dają sygnał mechaniczny, a nie dźwięk!). Ale równie dobrze można słuchać odpowiednio dobranej muzyki (co jest zdecydowanie mniej nudne). Jakiś czas temu zrobiłem swoją osobistą listę takich piosenek. Niestety niektóre wersje (szczególnie koncertowe) potrafią się „odchylać” nieco od tempa oryginału, ale różnice nie są jakieś wielkie, więc jeśli ktoś stwierdzi, że podane poniżej informacje są nieco inne – prosimy o wybaczenie. Oto kilkanaście moich typów (pełna lista ciągle się rozbudowuje):
Wykonawca | Tytuł | BPM | Tonacja |
---|---|---|---|
Adele | Someone like You | 135.0 | F#m |
Maryla Rodowicz | Łatwopalni | 136.2 | C#m |
Phil Collins | One more night | 136.3 | A# |
The Beatles | Let it be | 137.9 | C |
Bobby McFerrin | Don't worry Be happy | 138.4 | B |
Michael Jackson | Beat It | 138.6 | A#m |
The Rolling Stones | Angie | 138.6 | Am |
Paweł Domagała | Weź nie pytaj | 138.7 | G |
Yo Yo Ma | Libertango | 139.3 | Am |
Bob Dylan | Knockin' On Heaven's Door | 140.6 | G |
Demis Roussos | My Friend the Wind | 141.4 | E |
Blondie | Call Me | 143.2 | Dm |
Amy Winehouse | Rehab | 145.5 | C |
Kyu Sakamoto | Sukiyaki | 145.7 | D |
Magic! | Rude | 144.0 | C# |
Jeśli macie coś fajnego do dopisanie – dajcie oczywiście znać!
Możecie też wyszukać czegoś pasującego tutaj lub tutaj.
Jak wspominaliśmy omae „nabija” tempo. Najlepiej obserwować go już przy wejściu i spróbować „złapać rytm” w ciągu dwóch pierwszych „taktów”, które potrzebne są na wejście i ukłon do kamizy. Uwaga dla omae – bezpieczniej jest zachować równy rytm, nie przedłużając nadmiernie ukłonu, szczególnie jeśli grupa nie jest zbyt doświadczona.
Każda następna osoba wchodzi „na raz” i jeśli mamy opanowaną technikę nyujo (wejścia) nie powinno rodzić problemów, żeby cała grupa poruszała się we wspólnym rytmie. Teoretycznie… ?
Są jednak osoby, które „czują rytm inaczej” (żeby nie powiedzieć, że wcale…). Wówczas mamy problem będąc w tachi za taką osobą…
Ważne jest to, aby rytm zachować podczas całego enbu, łącznie z wyjściem. Dość często można zauważyć, że tempo spada z każdym krokiem (być może z powodu braku pewności, gdzie mamy dojść lub co dalej robić?), nie mówiąc już o ruchach na shai (szczególnie przy drugiej strzale, gdy minie pierwszy etap paniki). Bywa też odwrotnie, gdy np. po niezbyt udanym występie chcemy jak najszybciej uciec z shajo ?
Jedynym chyba skutecznym sposobem treningu współpracy we wspólnym rytmie jest chodzenie w grupie (do przodu i tyłu, obok siebie lub gęsiego) i ćwiczenie różnych elementów (np. wejście czy wyjście) synchronicznie w kilka osób jednocześnie. Trochę taka kyudowa musztra.
A co z kaizoe?
(4) The assistants should be mindful to keep the harmony of timing (Maai) and focus of spiritual energy (Kiai) in perfect agreement with the performing archer, who has the central role in the shooting, so that without the least break in concentration between the assistants and the archer, they form a complete and harmonious whole.
Widać z opisu, że kaizoe nie powinien (i nie może) być ktokolwiek. W szkole Ogasawara funkcja kaizoe opisana jest na samym końcu, właśnie jako bardzo złożona i odpowiedzialna rola. Kaizoe powinien wiedzieć dokładnie co robi ite, aby móc w dowolnym momencie go zastąpić, ale również musi znać wcale nieprostą rolę asystenta!
No to na dokończenie rozważań o synchronizacji jeszcze urywek dotyczący współpracy formacji kilku osób:
(4) In the performance of the shooting, the three archers should become as one body, with harmony of the harmony of timing (Maai), harmony of breath (Ikiai), and the focus of spiritual energy (Kiai) so that the movements between each archer can be carried out smoothly without the least hesitation. In this way, an appearance of harmonious beauty and strength can be realized.
Wydaje się proste… Do chwili, kiedy spróbujemy sami. Ale faktem jest, że oglądanie dobrze zgranej grupy, współdziałającej zgodnie z tym opisem, powoduje ciarki. Jest to po prostu piękne.
Ze względu na okoliczności mamy do czynienia najczęściej z shinsa no maai (tempo egzaminacyjne) oraz taikai no maai (tempo turniejowe). Oba „wzorce” współpracy grupy dostosowane są do nieco innych potrzeb w obu sytuacjach. Powinniśmy czuć się pewnie w obu z nich. Jak wygląda jedno i drugie możecie obejrzeć w naszej Kyudomedii. Standardowo tachi składa się z pięciu osób. Ale należy wiedzieć co zrobić również w mniejszej grupie!
Oczywiście nabierając wprawy i zgrania możemy pozwalać sobie na zmiany tempa w niektórych momentach. Jednak wówczas nie jest to nieświadome i przypadkowe, nie burzy obrazu całości a wręcz dodaje wyrafinowania i elegancji. To już rzeczywiście poziom mistrzowski.
Nie sposób w krótkim wpisie omówić wszystkich elementów związanych z maai. Takie rzeczy jak np. czas reakcji, rozmyślne zmiany tempa czy kierunków, wyczuwanie „luk” przeciwnika (np. na wzięcie oddechu czy zbytniego obciążenia jednej z nóg) są na szczęście w kyudo znacznie mniej ważne (lub czasem pomijalne) w porównaniu ze sztukami, w których mamy kontakt z realnym przeciwnikiem.
Drugą główną składową maai jest przestrzeń, panowanie nad nią, zarządzanie. Tutaj jest wbrew pozorom naprawdę dużo do zrobienia. Zacznijmy od ogólnej orientacji w shajo. Przed każdym występem powinniśmy dokonać kuraidori 位取り, czyli sprawdzenia i zapamiętania „geografii” shajo. Pod jakim kątem jest kamiza przy wchodzeniu i wychodzeniu (ukłon powinien być precyzyjnie w tym kierunku), gdzie są główne linie w shajo (choć w rzeczywistości ich nie ma), ile kroków potrzeba, żeby dojść w określone miejsce, czy są jakieś mniej lub bardziej widoczne znaczniki (widoczne katem oka, bo nie możemy się rozglądać) itd. Jeśli „opanujemy” przestrzeń będziemy poruszać się z większą pewnością siebie, a jednocześnie spokojnie.
Kolejny ważny element to odległości między poszczególnymi osobami i ich zachowanie podczas chodzenia. Zwykle mato są rozstawione co 180 cm, ale nie musi przecież tak być. Więc wypadałoby wcześniej to sprawdzić (grupą) i zapamiętać, w jakiej odległości od poprzednika powinna poruszać się następna osoba. Najlepszą pomocą w tym zakresie jest odległość urahazu (górnego końca łuku) od hakamy poprzednika. Podczas całego przejścia na honza ta odległość powinna być jednakowa. I powinniśmy go znać tak jak rozstaw własnego ashibumi.
Często zdarza się błąd polegający na tym, że aby się zbliżyć lub nieco oddalić od poprzednika zamiast wydłużyć lub skrócić długość kroków – zwalniamy lub przyspieszamy (burząc tym samy rytm osobom za nami)! Jeśli omae poprawnie wprowadzi tachi przed honzę i zrobi skręt do mato we właściwym miejscu (bo zrobił wcześniej kuraidori) to wszyscy następni również powinni być na wprost swoich tarcz!
Idealnie byłoby, gdyby cała grupa jednocześnie wykonała zwrot. Ale to już naprawdę mistrzostwo synchronizacji. Zwykle omae daje w ostatniej chwili (przy ostatnim kroku) znak, dyskretnie zwalniając. Zazwyczaj pozwala to na uniknięcie „meksykańskiej fali” i wpadania na siebie. W innych miejscach (np. hirakiashi czy yatsugae) najlepiej jeśli cała grupa polega na wspólnym rytmie oddechu. Warunek – nikt się nie spóźnia! Musimy pamiętać, że kolejne osoby nie powinny wyprzedzać ruchów poprzednika!
Sama długość kroków również powinna być standardowa. Historycznie na jedno tatami (czyli 180 cm) potrzeba 3.5 kroku. Pomińmy tu różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami istniejące w Ogasawara-ryu. Zatem w przybliżeniu jeden krok to ok. 50 cm (a np. wojskowy „Regulamin musztry” określa go na 75 cm!) Warto zapoznać się z różnymi historycznymi odniesieniami na ten temat.
Długość kroku powinna być ujednolicona dla całego tachi. Nawet jeśli omae ma 190 cm wzrostu a za nim podąża ktoś, kto ma 160 cm. Czy poszczególne osoby mają „we krwi” ten standard – widać oczywiście podczas całego przejścia. Ale szczególnie uwidacznia się to przy energicznym przejściu z honza na shai. Najczęściej niestety z równej linii na honza mamy na shai „ząbki” ☹
Omae (szczególnie jeśli jest wysoki!) musi mieć na względzie całą grupę. Czasem dojo jest na tyle nieduże, że omae jest już przed swoim mato (robiąc duże kroki, co czasem nazywamy „ucieczką z peletonu” ?) a ochi jeszcze nie skręcił na honza. Zatem kolejna wskazówka dla omae – lepiej zrobić więcej krótkich kroków (utrzymując odpowiednie tempo), dając tym samym więcej czasu na wejście całej grupy.
W bardziej zaawansowanych formach taihai należy po strzale wrócić z shai na honza. I tu kolejne problemy i pułapki, bo (zwykle) kroki do tyłu są mniejsze niż w przód. Teoretycznie z honza na shai mamy (w formach zasha czyli siedzących) 3 kroki, a z powrotem – pięć. Jednak praktyka pokazuje, że elegancki powrót na honza jest nawet dla średnio zaawansowanej grupy sporym wyzwaniem.
„Zachwiania czasoprzestrzeni” często zdarzają się przy skręcaniu. Szczególnie jeśli mamy zakręcić pod kątem prostym. Często kończy się to złamaniem rytmu, bo skręt trwa zbyt długo. Kluczem do sukcesu jest wykonanie skrętu biodrami (a nie nogami) oraz zastosowanie koashi, czyli małego kroku po skręcie. Wówczas bez problemu zmieścimy się w rytmie.
Jak wiemy, podczas chodzenia wzrok powinien być skierowany skromnie około 4 metrów przed nami. Jest to na tyle daleko, żeby można było kontrolować przestrzeń i delikatnie modyfikując długość kroków znaleźć się dokładnie w pożądanym miejscu. Najmocniej dotyczy to trzech sytuacji:
- Kiedy mamy w określonym punkcie skręcić pod kątem prostym (musimy wówczas ostatni krok przed skrętem wykonać określoną nogą!)
- Kiedy mamy podejść do linii na której następnie mamy być w kiza lub seiza – musimy stanąć w odpowiedniej dla naszej postury odległości przed nią
- Kiedy wychodząc z shajo musimy wykonać obrót do kamizy, ukłonić się a następnie wyjść w dokładnie trzech krokach – wówczas znowu pomocnikiem okazuje się urahazu.
Na koniec warto jeszcze poruszyć temat samego nyujo (czyli wejścia). Kiedy wchodzi dobry omae (z odpowiednim nastawieniem, dozukuri) to wręcz widać wlewającą się falę energii. To, co tworzy się przed nim i wokół niego znakomicie pasuje do filozoficznego określenia Spielraum. Ale tu już odsyłam zainteresowanych do prac pana Heideggera.
No i nie będziemy się odnosić do dystansu społecznego. Warto o nim wiedzieć i przestrzegać, ale w dojo ma inne znaczenie. No bo przecież wszyscy jesteśmy przyjaciółmi! ?
Powyższe obrazki z IAAC oraz The Atlantic.
Inspiracją do wpisu był trening na ten temat, prowadzony podczas Letniej Szkoły Kyudo ’21 przez Martę Kotecką.