Z wpisów na temat ukłonów zapamietaliście zapewne, że wszystko zaczyna się od rei i kończy na rei (Rei ni hajimari rei ni owaru 礼に始まり礼に終わる).
Jednak gdy wpadniecie do nas na trening to zobaczycie, że jest jeszcze jeden ważny element, który poprzedza ukłon. Po tym gdy wszyscy usadowią się na zbiórce w pozycji seiza (o tym też kiedyś pisaliśmy) pada komenda „mokusō”. I następuje moment chyba równie ważny, jak następujący po nim ukłon – chwila ciszy podczas które pozornie nic się nie dzieje.
Dosłownie mokusō 黙想 możnaby przetłumaczyć jako „myślenie w ciszy”, „kontemplacja”, „rozmyślanie”.
Tak jak ukłon przed i po treningu ma inne znacznie i powinien wyrażać coś innego, tak i mokusō powinno mieć różne przeznaczenie.
Przed treningiem powinno to być oczyszczenie umysłu z najróżniejszych „śmieci” towarzyszących nam na zewnątrz dojo podczas całego dnia, wyciszenie, uporządkowanie, przygotowanie nas do zajęć. Powinniśmy wtedy „przełączyć się na odbiór”. Nic (i nikt!) nie powinno odwracać naszej uwagi od tego, co jest celem zajęć. Jeśli tego nie zrobimy, to nie dość, że zmarnujemy własny czas, to jeszcze z dużym prawdopodobieństwem będziemy przeszkadzać innym.
Do jakiego stanu umysłu powinniśmy zatem dojść? Chyba nie ma jedynej słusznej odpowiedzi, bo może to zależeć od wielu czynników (np. przedmiotu treningu, realizacji i zakresu ćwiczeń, potrzeby współpracy i koordynacji w grupie). O różnych stanach umysłu, które mogą nam się przydarzyć poczytajcie tutaj.
Natomiast na zakończenie zajęć mokusō służy do rozluźnienia, łagodnego powrotu do rzeczywistości, wyrównania oddechu. Pomaga ponownie oczyścić umysł.

Technika
Siadamy w seiza (jeśli możemy oczywiście). Kręgosłup powinien być wyprostowany, ramiona rozluźnione, spokojnie oddychamy (najlepiej wdech przez nos, wydech ustami). Obie ręce kładziemy na kolanach (na wysokości tanden), dłonie składają się jedna na drugiej w tzw. mudrę dhyana (mudrę kosmiczną, mudrę zazen). I tu od razu mamy problem! Ponieważ mamy dwie dłonie, to która powinna być na górze, a która na dole? Są na ten temat różne teorie. Może to zależeć od szkoły (Rinzai kładzie prawą dłoń na lewej, Soto – lewą na prawej) lub lokalnego zwyczaju. W Ayame lewą dłoń kładziemy na górze jako symbol umysłu górującego nad ciałem (symbolizowanym przez naszą prawicę). Kciuki lekko się stykają czubkami.
To ułożenie dłoni nazywa się po japoński hokkaijōin 法界定印.
Oczy są półprzymknięte. Koncentrujemy się na oddechu i naszym „trzecim oku”, punkcie między brwiami, który jest ponoć bramą prowadzącą do innych rzeczywistości i wyższej świadomości. Jak długo powinniśmy tak siedzieć? To oczywiście zależy od potrzeb i naszej sprawności umysłowego „oczyszczania”. Ale z reguły jest to kilka pełnych, spokojnych oddechów.

Niektórzy twierdzą, że podczas mokusō nie musimy na siłę „opróżniać” naszego umysłu. Można wykorzystać te chwile. Przed treningiem – na pomyśleniu „z czym przychodzę” do przećwiczenia, nauczenia, podzielenia się z innymi. A po treningu – na krótkie podsumowanie, wybranie i zapamiętanie kilku najważniejszych punktów, ćwiczeń, odkryć, które chcielibyśmy zatrzymać na dłużej. Czy wystarczająco się postaraliśmy? Czy nasi sempaie byli z nas zadowoleni? Czy robimy jakiś postęp?
Ale można też nie myśleć o niczym (to wcale nie takie łatwe!), skupiając się wyłącznie na łagodnym przemieszczeniu między światem zewnętrznym i wewnętrznym dojo.
Jeśli mamy do czynienia z bardziej dynamicznym budo (o co w przypadku kyudo raczej nietrudno ????) to senseie podkreślają, że mokusō powinno przyczynić się do obniżenia i skupienia naszego środka ciężkości (tanden) i przywrócenia kokyu (siły oddechu).
A może warto zauważyć (i docenić), że po raz kolejny doświadczyliśmy ichi go ichi e 一期一会? Że taki trening już nigdy się nie powtórzy? Bo przecież „Nic dwa razy się nie zdarza…” i nie pozostaje nam nic innego, niż akceptacja przemijania?

Niektórzy pewnie dopatrzą się w tym opisie medytacji. W przypadku zaawansowanych praktyków z pewnością krótkie mokusō może pomóc w osiągnięciu mentalnej jedności i spójności, wniknięciu w głąb siebie i uzyskania dostępu do głębszych warstw naszej (pod?) świadomości. A podobno podświadomość to ponad 90% naszej jaźni. Niezły potencjał…
Mokusō (trzymajmy się dla ułatwienia tłumaczenia „kontemplacja”) rzeczywiście dość często utożsamiane jest z medytacją.
Celem mokusō jest refleksja, poszerzenie świadomości i uporządkowanie umysłu. Ale jest też pojęcie meisō 瞑想, czyli „medytacja z zamkniętymi oczami”, która powinna prowadzić nas do „pustki”, „stania się niczym/nikim”. To chyba bardziej pasuje do „medytacji”.
Nie należy mylić komendy mokusō 黙想 z podobnie brzmiącym mokutō 黙祷. To drugie to zaproszenie do „minuty ciszy” (chwili cichej modlitwy), kiedy wspominamy jakąś zmarłą osobę.
Przyjrzenie się głębiej kanji może pomóc nam zrozumieć subtelności ich znaczenia. Bardzo fajnie opowiada o tym pani Lili w tym filmie.
A że wiosna już blisko – troszkę zieloności na koniec 🙂
