Kurz opadł, czas na przemyślenia.
Pisałem wcześniej o tym jak powinniśmy podejść do wyzwania, które przed nami stoi oraz, że spokojny umysł jest sposobem na bezproblemowe wykonanie zadania czy osiągnięcie zamierzenia. Wspominałem, że warto ćwiczyć mimo problemów i niepowodzeń, zawzięcie dążąc do spełnienia własnych oczekiwań w chwili próby. Na shinsa w Wiedniu mieliśmy do tego właśnie taką okazję. Jak poszło? Cóż, każdy kto był wie co się udało, a co nie. Jednakże, niezależnie od wyniku egzaminu możemy mieć inne, własne pragnienia i chęci udowodnienia czegoś sobie czy pokazania czegoś innym. Co nam z tego się udało wiemy tylko sami osobiście we własnym wnętrzu.
Aby rozwinąć zagadnienie spokojnego umysłu dotknę dziś tematu nieco innego, lecz pokrewnego do podejścia przezwyciężania pragnienia, osiągnięcia czegoś, co wydaje się pięknie łączyć z poruszanym nie raz 平常心是道 – Heijoshin, czy 無心 – Mushin tak pożądanym stanie umysłu w kyudo.
No właśnie, przezwyciężenie i pragnienie to chyba słowa klucze.
Ludzie często działają w sposób, który przynosi efekt przeciwny do zamierzonego. Często wymuszamy rzeczy tylko po to, aby odkryć, że nasze wysiłki nie przynoszą żadnego rezultatu, spaliły na panewce lub wręcz cofamy się w rozwoju.
Staramy się ulepszyć świat, ale po późniejszych obserwacjach odkrywamy, że zmiana naturalnego biegu rzeczy powoduje wiele nowych problemów. Czasem, czym bardziej do czegoś dążymy tym bardziej się od tego oddalamy. Być może chcemy komuś zaimponować, ale z jakiegoś powodu czym bardziej się staramy tym mniej to wychodzi. Być może zamierzamy wygłosić przemówienie, które ćwiczyliśmy sto razy i znamy na wylot, lecz i tak zapominamy słów i się zacinamy.
W takich przypadkach nasza wiedza i nasze zdolności nie są problemem. Wiemy i ćwiczyliśmy wystarczająco dużo aby wykonać to co chcemy. Problem pojawia się gdy wchodzimy sami sobie w drogę, gdy nasz umysł próbuje zbyt mocno kontrolować sytuację analizując i rozmyślając nadmiernie nad tym się w danej chwili dzieje. Można by stwierdzić, że ludzie w swym dziwactwie gubienia się we własnej intelektualnej obecności zapominają o naturalnej drodze i wtedy zmuszają się do pływania pod prąd strumienia co skutkuje oddalaniem się od celu i kończeniu dalej niż się zaczynało.
A co, jeśli przestaniemy próbować “tak bardzo” i znajdziemy inny sposób, mniej wysiłkowy na zrobienie rzeczy?
Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, czy raczej dokonać niejakiej podpowiedzi w tej kwestii, odniosę się do historii. Ostatecznie przybliżę koncept japoński, ale żeby była klarowność i zrozumienie trudno nie wspomnieć gdzie to się zaczęło.
Lao Tsu 老子 jest chyba najsłynniejszym z mędrców starożytnych Chin, choć tak naprawdę nie ma dowodów na to, że kiedykolwiek żył. Jeśli tak było to było to zapewne gdzieś w 5-6 wieku p.n.e, co czyniłoby go to rówieśnikiem Konfucjusza. Nie mniej jednak ten legendarny chiński filozof napisał arcydzieło zwane Tao Te Ching (chin. trad, 道德經, czyt Dàodéjīng ). Choć nie ma zgody co do tego kiedy dokładnie zostało napisane, nie pozostawia kwestii, że dzieło to niekwestionowanie odcisnęło piętno na ludzkości. Na boku dodam, że Tao Te Ching należy do dzieł literackich najliczniej tłumaczonych na całym świecie po dziś dzień, natomiast o wpływie na kulturę Japonii i Kuydo będzie nieco później. Cierpliwości.
Wydaje się, że Lao Tsu napisał ten tekst jako podręcznik dla władcy, gdzie w znacznej mierze miał być to podręcznik traktujący o rządzeniu ludźmi i bycie dobrym przywódcą głównie poprzez pozwalanie ludziom rządzić sami sobą. Omawia tematy takie jak zaufanie i ucisk, umiar i nadmiar, pokorę i dumę. Jakości, które pozwalają być lub nie być władcą, ale także określają nas jako istotę ludzką. Lao Tzu mówi o wartości zaufania, zamiast próby kontroli nad wszystkimi i wszystkim. O tym, że lepiej zająć niższą pozycję, zamiast próbować dominować, oraz aby być elastycznym zamiast sztywnym.
W krótkich poetyckich frazach wyjaśnia swoje przesłanie dość przejrzyście:
W sercu tych poglądów i nauk leży kluczowa koncepcja, tajemniczej, wszechogarniającej mocy zwanej Tao (chin. trad, 道 czyt Dào). Istotą tej filozofii jest życie w harmonii z Tao, zwanej również drogą. Tak, zbieżność z japońskim 道 – dō jest nieprzypadkowa. 😉
Ale czym jest ów droga w tej filozofii? Lao Tsu wyjaśnia, że nie możemy poznać Tao – drogi, przynajmniej nie intelektualnie. Nasze zrozumienie tego sięga tylko tak daleko jak ograniczenia naszej percepcji. Podobno Tao jest poza naszym pojmowaniem, a nasze zmysły nie są w stanie jej dostrzec. Jest to siła zarządzająca wszystkim, my nie możemy jej kontrolować, a jedynie poruszać się wraz nią lub przeciwko niej. Nadrzędnym celem tej filozofii jest więc życie w harmonii z tą siłą. Nie znajdziemy tu żadnego przewodnika na życie w zgodzie z Tao, lecz wiele wskazówek pomagających osiągnąć spokój umysłu. Bycie otwartym i adaptacyjnym zamiast kontrolowania wszystkiego, oraz bardzo ciekawą koncepcję znaną jako “brak działania” lub raczej “działanie bez wysiłku”. To drugie jest wyjątkowo paradoksalne, ponieważ “nie działanie” i “nie robienie” kojarzy się z biernością. Jednakże z tej perspektywy zupełnie tak nie jest, a dla tych, którzy praktykują ów “nie robienie” wszystko układa się na swoim miejscu w sposób naturalny.
Więc, jak możemy coś osiągnąć “nic nie robiąc”? Jak możemy działać bez wysiłku, a mimo to wszystko zrobić? Odpowiedź to kolejny koncept – Wu Wei (chin. trad, 無為) “niedziałanie”. Można przetłumaczyć jako działanie bez wysiłku lub paradoksalnie jako działanie polegające na niedziałaniu. Wu Wei jest wieloaspektowe ponieważ istnieją różne formy braku akcji. Ucieleśnieniem Wu Wei jest nauczanie miękkości zamiast twardości, pokazywaniu możliwości zamiast wymuszania i narzucania się, oraz płynięcia z nurtem zamiast pod prąd. Powinno się też przestać próbować, starać się na siłę, nie wykraczać poza granicę natury i wykorzystać Tao na własną korzyść podążając razem z drogą zamiast walczyć z nią.
Przykładem może być technika nie interwencji. Szczególnie odnosi się to do nauk dla przywódców, gdzie zamiast rządzić poprzez kontrolę i dominację powinniśmy ufać i zezwalać na jak najwięcej procesów bez niepotrzebnego ingerowania. Ludzie i natura w dużej mierze są samorządni, jeśli się interweniuje za bardzo zakłócamy naturalny przepływ i sytuacja się tylko pogarsza. Idąc tą drogą, chcąc wiele osiągnąć powinniśmy działać z miejsca niedziałania. Wtrącać się tylko wtedy gdy to konieczne, ufać procesowi, pozwolić działać naturze. Wtedy wiele problemów rozwiąże się samo, a wiele rzeczy poukłada się bez interwencji. Zastanówmy się ile takie nastawienie może zaoszczędzić energii i czasu?
Brak działania również pojawia się gdy mowa o daremności ustalonej wiedzy i sztywnym kodeksie moralnym. Często próbujemy być dobrzy w oparciu o z góry ustalone idee dobroci, lub osiągnąć sukces zgodnie z tym co ustalone normy społeczne dyktują. Ale czym jest dobro i sukces? Czy możemy mówić o ostatecznych koncepcjach dobra i zła w złożonym i wiecznie zmieniającym się otoczeniu? Z tego powodu narzucanie dobra światu pogarsza tylko sytuację, bo nasz koncept dobra nie musi być odpowiedni dla innych. Tak samo przy próbach pomocy innym, na przykład w rozwoju umiejętności kyudo. Rzeczy, które wydają dla nas najlepsze, dla innych często mogą spowodować więcej problemów. Dlatego nastawienie “zbawcy świata” tylko zakłóca naturalny bieg rzeczy, tylko dlatego, że staramy się wtedy narzucić sztuczne idee na temat tego co dobre, a co nie, co niekoniecznie pokrywa się z niuansami rzeczywistości.
Inną formą Wu Wei, do której odnosi się również koncept kyudo 無心 – Mushin, jest idea działania bez wysiłku, zwana również obecnie jako “byciem w strefie”. Nawiązuje to do swobodnej spontaniczności, podczas której osoba wykonująca działanie łączy się, zlewa z samym aktem działania. Podkreśla to element pustki i jednocześnie otwartości, który powinien być odczuwany podczas stanu nie wysiłkowej harmonii z działaniem.
Z tego punktu widzenia Wu Wei nie jest tylko poddaniem się prądowi natury i umożliwieniu naturze robienie swojej pracy. To znacznie odważniejsze posunięcie, do którego potrzeba dużo odwagi. Musimy być odważni, aby uciec od naszej intelektualnej obecności, założeń, pojęć i kategorii i zaangażować się w świat takim jaki jest, jaki się prezentuje. Ale jak to działa w praktyce? Znaczenie ucieczki przed naszą intelektualną obecnością jest szczególnie ważne w przypadku działania bez wysiłku. W stanie przepływu, którego zwykle doświadczamy intensywnej, skupionej koncentracji na chwilę obecną. Utrata refleksyjnej samoświadomości, połączenia działania z świadomością, a nawet uczucie zaburzonego przepływu czasu. To tak jakby tancerz stał się tańcem, poeta wierszem, piosenkarz pieśnią, a w przypadku kyudo, łucznik i jego duch stał się jednością z łukiem co nazywamy 三位一体 Sanmi ittai jest niezwykle cenne na drodze łuku. Jeśli komuś się zdarzyło być w takim stanie, z pewnością miał wrażenie jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie, można było przewidzieć kolejne ruchy i to jaki wpływ będą miały na kolejne czynności, lub przeczuć czy strzała dosięgnie celu, lub co się z nią wydarzy zanim się to stało.
Nasuwa się pytanie, jak osiągnąć taki stan przepływu? Lepszym pytaniem jest jednak, co nas powstrzymuje od osiągnięcia tego?
Weźmy na przykład słowo “próbować”. Próbować coś zrobić oznacza pojęcie próby wysiłku, aby coś wykonać lub coś osiągnąć. Tu wracam do wspomnianego na początku shinsa i tego co dało się zaobserwować u niemal wszystkich, których obserwować miałem okazję. Takie próby często wiążą się z obciążeniem psychicznym, presją stojącą za działaniem. Możemy się martwić o nasze występy, zwłaszcza gdy rywalizujemy o nagrodę. Możemy rozmyślać o przeszłych niepowodzeniach i myśleć katastroficznie o tym co będzie jak “nawalimy”. Czasami tak bardzo martwimy się konkretnym zadaniem, że nie możemy zdobyć się na odwagę aby zacząć, mimo, że mamy możliwości, aby je ukończyć. Jeśli uwolnimy się od napięcia psychicznego i związanego z tym paraliżu analitycznego, powrócimy do prostszego, mniej skomplikowanego stanu umysłu. Wolni od intelektualnych obciążeń stajemy się bardziej elastyczni i reagujemy na rozwijającą się rzeczywistość. Potrafimy się adaptować do nieoczekiwanego.
Aby nie brać za pewnik to co kiedyś napisał starożytny mędrzec, możemy się odnieść do jednego z czołowych ekspertów w dziedzinie stanu przepływu, Mihály Csíkszentmihályi psychologa i profesora uniwersyteckiego, który napisał bestsellerową książkę o tytule “Flow”.
Generalnie, w stanie psychicznej entropii niewiele zostaje zrobione, a to co zostaje zrobione idzie gorzej niż gładko. Więc ponownie, to umysł zakłóca naturalny przepływ. Wytwory naszego umysłu, czy to zmartwienia, przemyślenia, koncepcje i idee wydają się być głównym powodem, dla którego nie działamy bez wysiłku. Jak powiedział Lao Tsu, “opanowanie czegoś do perfekcji następuje poprzez pozwolenie rzeczą działać w sposób naturalny, niezakłócony”.
Oczywiście odpuszczenie kontroli intelektu nie jest łatwe i wymaga zaufania dla kontrolującej świadomości. Z kolei w zaufaniu nie istnieje “próbowanie”, ufasz, albo nie.
Obiecałem, że będzie też o tym z japońskiego punktu widzenia. Dziękuję za cierpliwość, lecz dogłębne wytłumaczenie pochodzenia japońskiego odpowiednika Wu Wei wydawało się konieczne dla lepszego zrozumienia całości. Wróćmy więc troszkę na grunt japoński, gdzie odpowiednikiem Wu Wei jest koncept 無為 Mui. Znane nam z już omawianego pojęcia 無心 Mushin znak 無 oznacza pustkę, nicość, natomiast 為 ma wiele znaczeń, między innymi oznacza robienie, tworzenie, korzyść, pożytek, bycie użytecznym, próbowanie, praktykę, koszt, służenie jako, dobry. Jest to część większego konceptu 無為自然 Muishizen co można by rozumieć jako nierobienie niczego i branie rzeczy takimi, jakie są, bezwarunkową naturę czy wspomnianą bezwarunkową spontaniczność.
W ramach konceptu Mui często mówi się aby pozwolić rzeczom istnieć zgodnie z naturą, a zdarzenia mają toczyć się własnym rytmem. Mui to również zaprzestanie walki z własnymi niedoskonałościami, nieszczęściami jakie nas spotykają, czy ogólnie pojętą niesprawiedliwością. Odpuszczenie tego na co się nie ma wpływu może przynieść spokój, podczas gdy wszystko powinno płynąć jak woda w rzece. Woda, pomimo wielu przeszkód na swojej drodze, zawsze znajdzie drogę przepływu. Może warto zastanowić się nad żywiołem wody i jego istotą adaptacji? O tym kiedy indziej napiszę, tymczasem pamiętajmy, że Mui to nie grzebanie w przeszłości i nie zamartwianie się o przyszłość. To skupienie się na tym co tu i teraz.
Wedle konceptu Mui wszystkie nasze upragnione rzeczy w końcu przyjdą do nas same, kiedy tylko przestaniemy o nie walczyć. Co było to nie było, zapewne postaraliśmy się jak najlepiej, ale jak nie wyszło to trudno. Czasu nie cofniemy, lekcja się dokonała. Możemy postarać się też o więcej akceptacji zamiast walczyć z samym sobą. Oczywiście należy nadal panować nad sobą jednocześnie akceptując wszelkie nasze wady, które są często wypadkową wielu czynników, na które nie mieliśmy wpływu. Jak pisałem wcześniej, męczące analizy bardziej szkodzą w procesie tworzenia i działania, więc działajmy zgodnie z wiedzą, sercem i intuicją. Pamiętajmy jednak, że uczucia to największy skarb ludzkości, lecz również nasza największa wada. Raz czujemy się lepiej, raz gorzej, niech emocje płyną swoją drogą nie mieszając w naszych działaniach. Nie pozwólmy emocjom przejąć nad nami kontroli, szczególnie tym negatywnym, jak zaskoczenie, strach, zwątpienie czy zmieszanie. To Shikai, cztery cechy słabego umysłu, których należy się wystrzegać na drodze łuku.
No dobrze, wiele było napisane, ale jak to wszystko się przekłada na praktykę kyudo?
Dodam tylko, aby podczas każdego z ruchów jakie wykonujemy w kyudo, nie forsować go, nie zmuszać się do niego na siłę, nie iść na skróty, nie śpieszyć się, cieszyć się z danej chwili, szukać przyjemności w każdym z momentów, pozwolić sobie płynąć na fali tego co się dzieje w danym momencie, szukać połączenia z przestrzenią wokół. Gdy coś robimy, na przykład, pokaz, czy jesteśmy na shinsa, zapomnijmy dlaczego robimy to co robimy. Nie przejmujmy się powodami, które doprowadziły nas to tego czy innego momentu. Skupmy się na tym co wykonujemy tylko w danej chwili, a gdy odłączymy się od ograniczeń czasu i przestrzeni znajdziemy się na fali nieskończonej percepcji…
Cóż, zostawię Was teraz z tymi przemyśleniami, być może z lekkim niedosytem, gdyż o tym jak konkretnie przełożyć to na kyudo oraz jakie ćwiczenia nam w tym pomogą może napiszę oddzielnie, kiedy indziej, jak droga pozwoli. 😉
Tymczasem bądźcie skupieni i uważni.
DoZo.